Na rynku gruntów trzeba być mocno elastycznym
O „czyste” działki już trudno, poszukiwane są nieoczywiste grunty, których funkcję można zmienić – mówi Daniel Puchalski, partner zarządzający w Immo Lab.
480 mln zł w ciągu trzech kwartałów tego roku i 270 mln w IV kwartale to wartość transakcji na rynku gruntów odpowiednio dokonanych i planowanych z waszym udziałem. Jak ta wartość prezentuje się wobec wcześniejszych lat? Jeśli spojrzymy na ponad dziesięć ostatnich lat, wartość transakcji na rynku gruntów zamyka się kwotami między 2 a 4 mld zł w zależności od tego, jak liczymy. Gdyby dołożyć do tego transakcje udziałowe – zakupy spółek, które posiadają grunty – to kwoty mogłyby być wyższe. Nasz tegoroczny wynik ma się bardzo dobrze względem poprzedniego, kiedy wartość transakcji z naszym udziałem nie przekroczyła nawet 100 mln zł. Negocjacje się przeciągały, mimo wszystko był jeszcze strach związany z wojną w Ukrainie, transakcji nie było dużo. Należy podkreślić, że struktury portfela transakcyjnego są zgoła inne niż kiedyś. Faktycznie, słyszymy, że na rynku gruntów jest ciężko, że coraz trudniej nabyć ziemię. Dlatego też rynek zaczął być elastyczniejszy, a my dużo wcześniej poszliśmy w tym kierunku – poszukiwania drugiego życia dla nieruchomości. Mamy więc do czynienia z nieruchomościami, które mają jedno przeznaczenie, na przykład przemysłowe, ale jeśli uda się przekształcić planistykę, np. na cele sektora living, to po kilku latach taki grunt może być wart trzy–czterokrotnie więcej. Czasem chodzi o zmianę funkcji istniejącego budynku, czasem o scalanie kilku mniejszych działek. Musimy brać też pod uwagę, że zmienia się prawo planistyczne. Jednym to pomaga, innym wręcz przeciwnie. Niestety, zawsze jest ktoś poszkodowany albo ktoś bardzo zadowolony. Jednym zapisem można doprowadzić do znacznej utraty wartości ziemi – albo w drugą stronę.